wtorek, 26 listopada 2019


      Od czego by tu zacząć na dobry początek? Może od jednej z moich pasji - lampowych radioodbiorników. A zaczęło się typowo, w roku 1979. Miałem 5 lat, mieszkałem z mamą, bratem i dziadkami na wsi - w Olesznie. Pamiętam, że wtedy byłem na etapie "co jest w środku", każda zabawka, a zwłaszcza mechaniczna, była rozbierana na części pierwsze. Pewnego dnia w kuchni zamilkło wielkie lampowe radio, dziadek pojechał do miasteczka, kupił tranzystorową Monikę, a tego lampowca wstawił do szopy. Tego samego dnia już nim się zająłem, oczywiście zdjąłem tylną klapę, a tam ujrzałem dziwne małe domki, szklane bańki z czymś w środku, pełno kolorowych przewodów - byłem w raju.
W szopie spędziłem wiele długich dni, a te duże przyciski z przodu i gałki też były fajne do zabawy. Im więcej mijało dni, tym więcej części radia było rozebranych, bardzo mnie ciekawiły te szklane bańki, przy ich stłuczeniu wydobywał się dźwięk małego wybuchu, po czym było można zabrać się za druciki i blaszki. Czasami polała się też krew. Po pewnym czasie z tego wielkiego radia niewiele zostało, oprócz drewnianej obudowy. Nadmienię, że siłą rozpędu zabrałem się też za badanie tego nowego radia tranzystorowego, ale z tego co pamiętam, to po tych zabiegach  już nie było ono zdatne do dalszego użytkowania, a dziadek swoją ręką na moim tyłku przekonał  mnie, abym już kolejnego radia nie badał. Dałem sobie spokój z tym na wiele lat, do czasu, gdy przeglądając od niechcenia ogłoszenia na znanej wszystkim stronie z aukcjami, zaiskrzyły mi się oczy na widok radioodbiornika Grundig 3035 WF / 56 - 3D Klang. Od razu przypomniały mi się moje zabawy z dzieciństwa, sprzedawca mieszkał zaledwie 2 km ode mnie, zadzwoniłem do ogłoszeniodawcy i po godzinie byłem już właścicielem tego lampowca. Tym razem już go nie rozebrałem do przysłowiowej śrubki, chodź i tak zajrzałem do jego środka. Blask i klimat włączonego radia,  jego świecących lamp elektronowych, zaparł dech w mych piersiach. I ten ciepły basowy dźwięk nieosiągalny przez współczesne  sprzęty. Poszedłem za ciosem i wciągu roku przybyły kolejne dwa radioodbiorniki: SABA Freudenstadt 125 STEREO oraz PHILIPS Capella Reverbeo B7X43A/22. Jak zauważyliście te moje perełki są produkcji zachodniej, a ściślej niemieckiej i holenderskiej, a powodem tego jest o wiele lepsze ich wykonanie od naszej krajowej produkcji, i co ważne, mają działający zakres UKF, bez potrzeby przestrajania głowicy. Jestem praktycznym człowiekiem, a związku z tym te moje sprzęty są po przeglądzie i umilają mi swym dźwiękiem (oczywiście nie wszystkie naraz) długie jesienno - zimowe wieczory. I aby tak mogło być jak najdłużej, musiałem zgłębić swoją wiedzę na temat lamp elektronowych i zabezpieczyć odpowiedni ich zapas, ale to już temat na kolejną opowieść.